50th Grammy Awards - artykuł Maćka Świątka
Nikt nie kwestionuje wartości nagród Grammy, bo mają one wartość muzycznych Oskarów i właściwie nikt nie podważa werdyktów Amerykańskiej Akademii Muzycznej, co najwyżej ubolewa, że ten czy ów Grammy nie dostał. Od wielu lat jednak rzucają mi się w oczy pewne prawidłowości rządzące tymi nagrodami.
Przede wszystkim bardzo duży jest nacisk biznesu muzycznego zwłaszcza na kategorie ogólne, gdzie najczęściej jakaś wschodząca gwiazda, jak kiedyś Alicia Keys czy Norah Jones a obecnie Amy Winehouse zgarnia wszystko i na ogół robi później oszałamiającą karierę.
Inna reguła to, że jeśli w jakiejś kategorii nie ma super rewelacji, to nagroda na ogół wędruje do kogoś, komu już złote gramofony nie mieszczą się na półce. Może to zresztą sprawiedliwe, bo przypadkowość w tych nagrodach jest rzadka i piekielnie trudno jest dostać się do grammowej elity.
Wyrażę w takim układzie radość, że jednak dostał swoje Brad Paisley takoż Ricky Skaggs i Steye Earle, choć trochę mi żal, że temu drugiemu nie dano też Grammy za współpracę wokalną z Alison Moorer (Willie Nelson miał pierwszeństwo). Szkoda mi też, że nie nagrodzony został w bluegrassie J.D. Crow, bo byłoby to ukoronowanie jego twórczości, a tak szczerze mówiąc stawiałem na Tony'ego Trishkę, bo płyta Double Banjo Bluegrass Spectacular była chyba najciekawsza w zestawie. Żal mi jeszcze Billy Joe Shayera i Lucindy Williams, ale wszyscy nagród dostać nie mogą.
Biorąc pod uwagę także nominacje album na brak muzycznych wydarzeń narzekać nie można, ale z lekkim niepokojem patrzę na główny nurt country, dlaczego? Ano zacznę od tego, że piosenka roku Before He Cheats, jak powiedział jeden z jej autorów - Josh Kear, została napisana z myślą o Gretchen Wilson, ale trafiła ostatecznie do Carrie Underwood, Z punktu widzenia komercji wybór znakomity, z punktu widzenia country jakby mniej.
Nie pierwszy raz odnoszę wrażenie, że oddolny muzyczny ruch jakim jest muzik mafia zostaje zepchnięty na margines przez potentatów muzycznego przemysłu nie tylko Nashyille. Prawdą jest, że Carrie zaśpiewała utwór znakomicie ujawniając nieoczekiwaną drapieżność właśnie w stylu Gretchen Wilson, która zapewne nie przebiłaby się z tą piosenką tak daleko, ale oby nie stało się regułą przenoszenie countrowych atutów na lepiej sprzedawalne popowe terytoria, choć właściwie ma to już miejsce.
Westchnę jeszcze raz, jeśli chodzi o Carrie, bo coś po trupach idzie do sukcesów, że wspomnę wykoszenie Faith Hill, ale branża muzyczna to dżungla, a sentymenty objawiają się tylko w legendach.
Sukcesów Carrie nie powtarza, na szczęście, inna countrowa blondynka Taylor Swift. Taylor wzbudza ogromną sympatię, ale chyba robi się jej krzywdę nadmierną reklamą eksploatując siedemnastolatkę do granic wytrzymałości. Może teraz dadzą jej trochę spokoju.
O tym, że w zespołowym country dawna nie dzieje się nic wielkiego raczej wiadomo. Nie dziwi więc, że The Eagles zostawili w polu wysłużonych Brooks & Dunn i zawsze nieco sztucznych Montgomery Gentry, Dobrze, że zauważono tej kategorii znakomite Moments Emerson Drive, dziwi brak nawet wśród i minowanych Big 8 Rich (czy nie mamracji, że John Rich i muzik mafia są w niełasce?). Jeśli tak dalej pójdzie, to ciekawsi wykonawcy country będą musieli szukać szczęścia w kategorii folk łamane obecnie przez americana.
Jeśli chodzi o wokalistów to sukces Vince’a Gilla był do przewidzenia, a po cichu liczyłem nawet na wygraną w kategorii ogólnej, w której tryumfował jednak Herbie Hancock. Vince w Grammy zawsze był notowany wysoko w przeciwieństwie do Georg Straita czy Alana Jacksona zawsze dla głosujących będących too country. Too country nie jest Keith Urban, na którego temat powiem tylko tyle, że jeśli końcową solówkę gitarową w Stupid Boy gra na kolanach, to rzeczywiście jest to dobre wykonanie.
Z nagrodowych wydarzeń trzeba notować sukces teledysku do piosenki Johnny Casha God”s Gonna Cut Down, do którego twarzy użyczyło wielu popularnych artystów, m.in. Kris Kristofferson, Tom Petty, Sheryl Crow, Natalie Maines. Poruszający czarno-biały filmik o krótkotrwałości ludzkich poczynań i głosem przestrogi zza grobu.
Nie udało się przebić przez Jilil Sturra Johnowi Gorze z Beatą, ale warto pamiętać, że płyta z tą piosenką była minowana do Grammy. Dwie nagrody Grammy otrzymała za to Nashville Symphony Orchestra, więc w stolicy country nie tylko country mocno się trzyma.
Macej Świątek
Artykuł autorstwa Maćka Świątka z jego autorskiej gazety „Dyliżans” Jedynej w Polsce gazety traktującej wyłącznie o muzyce country i okolicach.
„DYLIŻANS” 18.02.2008r